Tydzień temu dzięki uprzejmości jednej z facebook'owych grup miałam okazję testować chustę SHIRE SLINGS Starling Murmuration.
Pomysł powstania SHIRE SLINGS zrodził się w 2010 roku w głowach dwojga matek. Przeglądając swoją bibliotekę chust, zapragnęły stworzyć coś wyjątkowego.
Firma mieści się w Angli w West Yorkshire, które ma długie tradycje włókiennicze i tkackie, tak więc wszystkie chusty produkowane są lokalnie i z lokalnych produktów
Chusta jest w 100% bawełniana, w odcieniach błękitu i szarości, pięknie się mieni. Wzór to “klucz” przelatujących ptaków. Nie spodobał mi się jedynie ten dziwny szary pasek po błękitnej stronie. Chusta jest cienka, chłodna w dotyku i miękka. Pięknie pracuje i się dociągaja, nawet na moim wiercipięcie. Tak z przodu jak i na plecach bardzo ładnie trzymała mój 7,5 kilowy wkład, nie było luzów nawet po 2 godzinach noszenia. Jedno co, to chusta bardzo się gniecie, jednak ani mi, ani Ignacemu jednak to nie przeszkadza.
Oto kilka zdjęć w akcji!
Bardzo dziękuję za możliwość testowania tej pięknej chusty!
Pozdrawiam,
Zaiana
Podobne posty:
Przyznam szczerze, że nigdy w chuście nie nosiłam - przy Pierworodnym nawet o niej nie wiedziałam, a przy bliźniakach było ciężko - ale zawsze bardzo mnie wzrusza widok zamotanego dzidzia :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie trafiłaś na jakiegoś doradcę chustowego. Z chustą o wiele łatwiej wszystko zrobić. A i dzidzia blisko
UsuńMiło wspominam czasy chustonoszenia :) Korzystałam z chusty przy dwójce i bardzo polecam!
OdpowiedzUsuńJa aż się boję, co to będzie, gdy synek wyrośnie z chust :-P
Usuń