31 marca o północy obudziłam się zlana potem i strasznymi bólami, o 16 tego samego dnia był już z nami mały człowieczek. Pamiętam pierwszą myśl gdy dostałam go na ręce: "Bogowie, co teraz?!" Jakoś przez całą ciążę nie dopuszczałam tak do końca do siebie myśli że będzie jakieś "po porodzie"
A tu proszę, jest z nami... nikt nie uprzedzał o strachu który ujawnił się tamtego dnia i staje się bardziej obezwładniający z każdym dniem. Nikt nie uprzedzał że będę się czuła tak bezsilna.
A tu proszę, jest z nami... nikt nie uprzedzał o strachu który ujawnił się tamtego dnia i staje się bardziej obezwładniający z każdym dniem. Nikt nie uprzedzał że będę się czuła tak bezsilna.
W szpitalu, wiadomo jakoś poszło. Pierwszy miesiąc w domu owiała mgła przemęczenia, przerywana takimi epizodami jak sesja noworodkowa, wizyty rodziny i znajomych. Mały na przemian spał i jadł, jak się budził to zazwyczaj płakał.
Wtedy właśnie stwierdziłam że opieka nad takim małym gzubem to w zasadzie szereg prób i błędów z dużą przewagą porażek. Jak obsługa zaawansowanego pilota z dziesiątkami przycisków bez instrukcji. Próbowaliście kiedyś? Polega to na tym by naciskać po 2x każdy klawisz, tak długo aż włączymy szukaną opcje.
Grrrr DLACZEGO NIKT NIE DAJE INSTRUKCJI!!!???
Nasze życie polegało na tym że gdy mały się obudził, płacząc oczywiście, to przewijaliśmy. Płacze nadal, no to cyce do dzieła! Płacze nadal - próbujemy odbić, nadal płacze... o co mu do diaska chodzi?!! No to jako rodzice XXI wieku odpalamy internet, szukamy i znajdujemy 20 tysięcy totalnie bezużytecznych i zaprzeczających sobie informacji....
Grrrr!!!
To samo tyczyło się kwestii takich jak np:
- spanie z dzieckiem - my z małym spaliśmy do ukończenia pierwszego miesiąca, bo leniwi jesteśmy i nie chciało nam się go co chwilę odkładać do łóżeczka i brać z powrotem;
- wybudzanie na jedzenie - w internecie totalna dezinformacja, w szpitalu nastraszyli, że wybudzać co 3 godziny bo inaczej spadnie cukier i dziecko może się nie obudzić (O, zgrozo!), rodzina mówiła że dziecko samo się obudzi jak będzie chciało jeść. Nasz mały po pierwszych 2 tygodniach nie budził się nawet po 4 godzinach, nawet po 5. W efekcie budziliśmy go najpierw co 3 godziny, potem za radą doradcy laktacyjnej co 5 godzin. Aż któregoś dnia zaspaliśmy i mały obudził się sam po 6 godzinach z minutami. To wtedy właśnie uświadomiliśmy sobie, że kradliśmy mu godzinę snu i przestaliśmy małego budzić;
- kolki - co to do diabła są kolki?!?! Czy zawsze jak dziecko płacze to jest kolka? Ja do dziś nie wiem czy nasz mały miał kolki! Płakał zazwyczaj rano, w jelitach koncert odgrywał się 24h, brzuszek nie był twardy i płacz nigdy nie trwał kilku godzin. Ale dawaliśmy Espumisan i Sab simplex. Któregoś dnia zauważyłam że mały pręży się i popłakuje aż się wysiusiam, po tym się uspokaja, więc to chyba nie były kolki...;
- naciągać czy nie - co do naciągania chłopcom napletka lekarze też nie potrafią dojść do porozumienia! My walczymy z bakteriami już czwarty miesiąc, w efekcie wczoraj nefrolog naciągnęła go małemu i obawiam się, że to był błąd....
Gdzieś kiedyś czytałam że mamy rozpoznają po rodzaju płaczu czy dziecko jest głodne, czy mam mokro, że niby instynkt i takie tam. Albo to jest totalna bzdura, albo ja jestem owego instynktu pozbawiona, bo ja do dziś stosuję zasadę: pieluszka, cyc, noszenie i na końcu - czego ty chcesz?
Na szczęście nasz bąbel już teraz mało płacze, od jakiegoś czasu nie płacze nawet rano gdy się obudzi i jest głodny, do puki się go nie weźmie. Oczywiście drze się jak nie dostanie czegoś natychmiast i nie omieszka wyrazić w ten sposób niezadowolenia z leżenia w wózku.
Moja mama twierdzi że go rozpieszczam bo noszę, bujam, reaguję na każdy dźwięk niezadowolenia i nie odkładam do łóżeczka po karmieniu. tylko kto powiedział że takie rozpieszczanie jest złe? Ja według mojego rodzeństwa jestem rozpieszczona (coś w tym jest, bo mój świętej pamięci tato, nosił mnie co rano na rękach jakoś do 13 roku życia :-p) i jakoś nie czuję się z tego powodu skrzywdzona, za to wiem że rodzice mnie zawsze kochali!
Podsumowując, instrukcji nie było, nie ma i pewnie nie będzie. Mój Mały Książe jest jak nowoczesny gadżet z nieskończoną ilością opcji, a ja choć często totalnie bezradna, z radością odkrywam każdą z nich.
Ale jeśli ktokolwiek z was ma, bądź znajdzie kiedyś taką instrukcję, to ja z radością przygarnę! :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz