wtorek, 5 stycznia 2016

Chustomacanki - Kokadi Piratenland



W nowy rok weszliśmy w pięknym stylu, bo z wyjątkowym gościem.
Tuż przed sylwestrem, kurier przyniósł nam na testy piękną chustę, z limitowanej edycji: Kokadi Piratenland roz.7, 50% bawełny i 50% konopi.



W testach mogłam brać udział dzięki Facebook'owej grupie: Chustoświrki UPS - Uratujmy Piękne Szmaty. Jest to grupa mająca na cepu pomoc w sprzedaży chust, które już zbyt długo nie mogą znaleźć nabywców. W tym celu organizowane są odpłatne testy typu STOP, czyli każda testująca osoba może kupić chustę i już się z nią nie rozstawać.
Fajnie, prawda!
Mogliśmy się tą pięknością cieszyć 5 dni, które spędziliśmy bardzo miło. :-)



Nazwa Kokadi powstała od pierwszego słowa jakie wypowiedziała 17 miesięczna córka założycielki. Kokadi jest firmą niemiecką, produkującą piękne żakardowe chusty, nosidła i akcesoria, do chustowania. Firma pierwszą chustę wyprodukowała w 2010 roki i powstała z potrzeby i miłości do noszenia dzieci. Firma deklaruje, że ich produkty tworzone z są z materiałów powstałych we współpracy z ekologicznymi gospodarstwami i w poszanowaniu zasobów naturalnych.



A teraz trochę o samej chuście.
Jak już wspomniałam na początku jest to chusta bawełniano-konopna, o żakardowym czerwono-szarym pirackim wzorze.






 Wzór jest bardzo ładnie widoczny na zamotanej chuście i ogonach. Niestety pokażę wam tylko na jednym wiązaniu, bo Ignacy stanowczo odmówił pozowania do zdjęć w plecaku :-P


Jak na konopie przystało posiada trochę babolków, które jednak nie mają żadnego wpływu na ogólną estetykę czy noszenie.





Jest cienka, twarda i niestety trochę sztywna, ale myślę że to zasługa konopi, wiązanie wymaga odrobiny cierpliwości i wysiłku. Za to już zamotana pięknie trzyma i odejmuje kilogramów, jestem pewna że poniosłaby małego słonia.
Szkoda, że nie mogłam jej wypróbować latem, bo pewnie wtedy znalazłabym kolejne plusy. Chusty z domieszką konopi, świetnie się nadają na lato, bo są przewiewne i adsorbują wilgoć, gdzieś czytałam że mają też chronić przed promieniami UV.
A oto kilka zdjęć w akcji, wybaczcie dzieciowy burdel w tle.








 Pozdrawiam,
Zaiana

Przeczytaj też:
 
Podobał Ci się ten post?
 Daj mi o tym znać i napisz w komentarzu.
Jeśli dołączysz do obserwatorów na blogu, będziesz informowany na bieżąco o nowych wpisach.
Będzie mi również niezmiernie miło jeśli polubisz mój fanpage na Facebooku i Instagramie.
"Podobał Ci się ten post? Daj mi o tym znać i napisz w komentarzu. Jeśli dołączysz do obserwatorów na blogu, będziesz informowany na bieżąco o nowych wpisach. Będzie mi również niezmiernie miło jeśli polubisz mój fanpage na Facebooku i Instagramie. "

10 komentarzy:

  1. Ja przerabiałam noszenie w chuście lata temu ;) i miło wspominam ten czas. Podoba mi się ten wzór piracki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem zachwycona noszeniem, jest wspaniałe i mam nadzieję, że jeszcze długo będziemy się cieszyć tą bliskością :-)

      Usuń
  2. Ostatnie zdjęcie strasznie chwyta za serducho. Bije z niego taka bliskość i miłość! Bardzo podoba mi się nazwa "Kokadi". Teraz założycielka z pewnością nigdy nie zapomni pierwszego słowa córeczki.

    OdpowiedzUsuń
  3. teraz takie cuda są na rynku!

    OdpowiedzUsuń
  4. jak moje smoki były małe, to były początki czasów chustonoszenia. SZKODA> nie miałam okazji przetestować. Za to bez nosidła nie ruszaliśmy się z domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My nosidło też zawsze mamy, ale w nim więcej tata nosi :-P

      Usuń
  5. Nie sądziłam, że ta chusta jest tak duża. :-) Fajna sesja z nią wyszła. Pozdrawiam. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. A no długąśna bardzo! :-) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń

TOP